Facebook

Przygotowanie sprzętu narciarskiego i snowboardowego do sezonu zimowego

Sezon zimowy zbliża się dużymi krokami. Zanim pojawimy się na stoku warto sprawdzić, czy nasz sprzęt po letniej przerwie jest sprawny i przygotowany do jazdy. Jeżeli został zakonserwowany na koniec poprzedniego sezonu to najprawdopodobniej wystarczy zebrać (scyklinować) nadmiar smaru ze ślizgu. Dodatkowo w przypadku nart, jeżeli siła wypięcia wiązań została zminimalizowana do 0 to należy ją ponownie ustawić na właściwe wartości. W przypadku snowboardu zawsze warto sprawdzić wiązania, a najważniejsze będą śruby którymi przykręcone są wiązania do deski (często te właśnie śruby podczas intensywnej pracy deski podczas jazdy potrafią się poluzować).

Więcej uwagi trzeba będzie poświęcić sprzętowi z którym po ostatniej jeździe w sezonie nic nie zrobiliśmy. Na ślizgu deski i nart może pojawić się białawy nalot co jest dowodem, że ślizg jest wysuszony i ulega powolnemu procesowi utleniania. Nie muszę dodawać, że narty i snowboardy z takim ślizgiem mają zdecydowanie gorszy poślizg i wymagają natychmiastowej interwencji w postaci dokładnego smarowania i to najlepiej na gorąco. Użycie żelazka ustawionego na odpowiednią temperaturę pozwala nanieść topiący się smar na ślizg, co umożliwia smarowi wniknąć w głąb ślizgu. Po takim smarowaniu parametry jezdne naszego sprzętu mogą być naprawdę dobre, a czas komfortowej jazdy zdecydowanie się wydłuży.

Jest jeszcze jeden sposób smarowania na tzw. zimno. Do tego celu służą bardzo wygodne w użyciu smary w postaci płynów, past i sprayów które nanosi się na ślizgi. Smarowanie na gorąco możemy wykonać we własnym zakresie pod warunkiem, że zaopatrzymy się w żelazko z możliwością regulacji temperatury. Należy tylko uważać, żeby podczas smarowania na gorąco zbyt długo nie przytrzymywać gorącego żelazka w jednym miejscu bo można uszkodzić ślizg bezpowrotnie. Jeżeli poza wysuszonym ślizgiem stwierdzimy, że krawędzie są pokryte rdzą to zalecę odwiedzenie serwisu w którym w sposób fachowy będzie można pozbyć się rdzy i przy okazji naostrzyć krawędzie. Odradzam samodzielne próby pozbycia się rdzy (jeżeli nie mamy odpowiedniej wiedzy i sprzętu) na przykład papierem ściernym, pilnikiem lub środkami chemicznymi. Może to tylko pogorszyć stan krawędzi a nawet w sposób trwały je uszkodzić.

Wspomniałem o cyklinach, którymi możemy samodzielnie zdjąć nadmiar smaru. W sprzedaży są różnej szerokości prostokątnie płytki z tworzywa lub metalu. Metalowej cykliny możemy użyć w przypadku, kiedy ślizg jest mocno zabrudzony lub na krawędziach pojawiły się zadziory wystające ponad powierzchnię ślizgu. Cykliny plastikowe natomiast dobrze sprawdzą się przy ściąganiu nadmiaru smaru.

Jeżeli chodzi o ustawienie siły wypicia wiązań narciarskich to w Internecie można znaleźć tabele http://www.ustawienienart.pl/ uwzględniające podstawowe parametry narciarza takie jak masa, wzrost, umiejętności, wiek, długość podeszwy buta pozwalające w łatwy sposób ustawić, w sposób pośredni, odpowiednią wartość.

Są oczywiście maszyny pozwalające obliczyć tą siłę w sposób bezpośredni. Do tego niezbędne będą takie parametry jak płeć, waga, wiek, wzrost, poziom umiejętności i długość skorupy buta. Parametry te wprowadza się do maszyny, a następnie wpina się buta w wiązanie i za pomocą specjalnego siłownika sprawdza się w którym momencie but się wypnie. W ten sposób sprawdza się tył i przód wiązania.

Należy dodać, że metody ustawiania siły wypięcia wiązań nie są metodami doskonałymi. W metodzie bezpośredniej narta jest zablokowana przed i za wiązaniem, a na wiązanie działa powoli wzrastająca siła. W warunkach stokowych siły działające na wiązania mogą mieć całkiem inny charakter. Narty ulegają wygięciu, teren po którym jeździmy może być przykryty świeżym głębokim śniegiem, albo może być oblodzony. Wówczas przy identycznym upadku w tych dwóch, całkiem innych warunkach śniegowych, siły wypinające buty z wiązań mogą być inne od tych wyliczonych przez maszynę.

Podam dwa przykłady. Osoba ucząca się jeździć, w płaskim terenie, przy minimalnej prędkości powoli usiądzie bokiem na stoku. Niestety może się zdarzyć, że ulegnie kontuzji np. skręceniu stawu kolanowego. Siła wypinająca, w tym przypadku, mogła być tak mała, że wiązania nie zadziałały.

Druga sytuacja przy przejeździe przez muldę (zagłębienie między garbami śniegu). Zdarza się, że wjeżdżając z większą prędkością w zagłębienie nagle obie narty się wypną. Narciarz czuje, że wyjechałby z tego zagłębienia, ale jednak się nie udało. Wówczas chwilowy moment siły, który zadziałał na wiązania był tak duży, że prawidłowe ustawienie w serwisie nie sprawdziło się..

Podałem te dwa przykłady nie po to, żeby podważać metody regulacji wiązań. Chciałbym tylko zwrócić uwagę wszystkim narciarkom i narciarzom, że nie w każdej sytuacji wiązania mogą zadziałać w oczekiwany sposób. Jak na razie nie ma doskonałych wiązań w których działaniu zostaną uwzględnione wszystkie możliwe czynniki i sytuacje, ale dla uspokojenia dodam , że całe rzesze narciarzy jeździ na nartach, a wiązania spełniają swoją funkcję w sposób pozwalający na bezpieczną jazdę.

Podkreślę wyraźnie, że należy ustawiać wiązania przed wyjazdem na stok ponieważ w znaczący sposób zwiększamy własne bezpieczeństwo.